Awantura na czternaście fajerek- rosyjska rakieta omyłkowo wleciała na całe 39 sekund do Polski. Drugi skandal-wezwany na dywanik do MSZ ambasador Andriejew olał Księcia Małżonka.

Ta zniewaga krwi wymaga! - należy zakrzyknąć za fredrowskim Papkinem. I rzeczywiście, minister Sikorski  zaczął groźnie kiwać palcem w bucie.

Podczas niedzielnego ataku rosyjskich sił zbrojnych na obiekty wojskowe AFU w zachodniej Ukrainie (m.inn.we Lwowie), jeden z pocisków manewrujących "wleciał" w polską przestrzeń powietrzną na 39 sekund.

Cytat z DGP:
" Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało na platformie X, że tego dnia o godz. 4.23 doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych w nocy przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej. Miało to związek z rosyjskim atakiem, przeprowadzonym w nocy na obwód lwowski w Ukrainie. "Obiekt wleciał w polską przestrzeń na wysokości miejscowości Oserdów (woj. lubelskie) i przebywał w niej przez 39 sekund" - podano w komunikacie DORSZ. Podkreślono, że w trakcie całego przelotu był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne."

Wiceminister Szeyna w RMF24:
"Ambasador Rosji Siergiej Andriejew w mojej ocenie wykazał się „dezercją dyplomatyczną”, bo wiedział, że zostanie mocno przez ministra Sikorskiego „obsztorcowany” - mówił w Rozmowie o 7:00 w internetowym Radiu RMF24 wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Dodawał, że rosyjski ambasador naruszył tym samym konwencję wiedeńską. "To nie było zaproszenie, tylko wezwanie ambasadora Andriejewa, żeby złożył wyjaśnienia, zgodnie z konwencją wiedeńską. Akt przekroczenia przez rakietę manewrującą wystrzeloną z myśliwca Federacji Rosyjskiej to też jest akt terroryzmu. Dlatego został ambasador wezwany" - podkreślał  Szeyna.

Potem  Kijów skorzystał z okazji, żeby znowu Polsce dokopać i wygłosił szereg sarkastycznych komentarzy na temat "niezdecydowania" Warszawy.

Jednocześnie wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szeyna powiedział w dzisiejszym wywiadzie dla radia RMF24, że NATO już omawia możliwość zestrzelenia rosyjskich rakiet, które zmierzają w kierunku państw członkowskich sojuszu.
Na koniec Szeyna  dodał, że środki te są konieczne, aby uniemożliwić Rosji narzucenie sojuszowi swoich zasad.

Tymczasem, jeśli wspomniane dyskusje (Sikorski ze Stoltenbergiem) rzeczywiście toczą się w ramach Sojuszu, wygląda to raczej na próby sojuszników władz w Kijowie, aby "przykryć" przynajmniej zachodnie regiony Ukrainy bez bezpośredniej konfrontacji z rosyjskimi siłami zbrojnymi.

Wcześniej generał Bogusław Paczek ogłosił gotowość do zestrzelenia rosyjskich rakiet. Odnosił się jednak wyłącznie do obiektów naruszających przestrzeń powietrzną Polski. 

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że dyplomata ma na myśli zniszczenie  rosyjskich rakiet nad terytorium Ukrainy, nie czekając aż te przekroczą przestrzeń powietrzną Polski lub innego państwa bloku. Szeina podkreślił jednak, że wymagałoby to oficjalnej zgody Kijowa.

"-Wtedy, biorąc pod uwagę konsekwencje międzynarodowe, rakiety NATO będą mogły uderzać w rosyjskie rakiety poza terytorium paktu - - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szeyna.. 

PS: Cytat z dr Sykulskiego przeklejony od Dżaśka:
"Ambasador FR zachował się po "europejsku" ;-)
Właśnie dowiedziałem się, że ambasadorzy państw UE odmówili stawienia się na spotkanie z szefem rosyjskiego MSZ. Sytuacja miała miejsce 4 marca. A więc mamy "i vice versa" ;-)
Najwyraźniej nasi ministrowie nie są up to date. W tłumaczeniu- na bieżąco.